wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 1






Pamiątkowa broszka Naddie' i
Melody dziewczyna Harry'ego
Naddie to siedmioletnia dziewczynka  o blond włosach, kocio zielonych oczach i delikatnej aksamitnej choć bladej cerze. Dziewczynka o bardzo wiotkim i szczuplutkim ciałku. Dziecko, które skrywa masę tajemnic. Choć ma dopiero siedem  lat przeżyła więcej niż nie jeden człowiek przez całe życie… Naddie marzy o prawdziwej rodzinie ale to póki co tylko zwykłe marzenie. Tak Naddie jest w domu dziecka. Zawsze słodka i ułożona dziewczynka dziś wredna i bezczelna. Sobotni poranek godzina ósma zero zero . Pobudka, śniadanie i spacer z opiekunem, w tym wypadku Pani Clarisse . Dzieci połączone w pary wychodzą poza bramy sierocińca. Royal Park godzina dziewiąta czterdzieści siedem . Rówieśnicy bawiący się na placu zabaw. Jedynie Naddie samotna, smutna dziewczynka pozostała sama pod wielkim dębem.
Z perspektywy Naddie:
Znowu to samo …dlaczego ja nie mogę być taka jak inni ? No cóż zawsze byłam inna. Siedząc pod „moim” drzewem z , którym się już związałam, a tak w ogóle nazwałam go Nathan. Podeszła do mnie dziewczyna, lub może właściwiej będzie jeśli nazwę ją kobietą ? Tak czy inaczej złapała moją kruchą rączkę i spojrzała w oczy.
- Dlaczego płaczesz malutka ? – zapytała z wyraźną troską w głosie. Strzepnęłam jej ręke z mojej i rzuciłam lodowate spojrzenie. Szczerze mówiąc ,nawet nie zauważyłam kiedy łzy spływały mi po policzkach .
- Nie znam pani.- odburknęłam po czym wbiłam wzrok w ziemię.
-Choć odprowadzimy cię do domu. – uśmiechnęłam się do mnie ciepło, po czym wyciągnęła swoją rękę w moim kierunku.
- Ja nie mam domu…- odparłam z zupełnym spokojem nadal lustrując glebę .
- Jak to nie masz ? – zdziwiła się brunetka.
-Tak to- usiadła obok mnie.
- Posłuchaj, mnie też zdarzały się gorsze chwile… takie , że chciałam uciec z domu, gdzieś jak najdalej ale wiedz, że rodzice się na pewno martwią…- ciągnęła swój monolog. Zabolało mnie to jak mówiła o rodzicach .
- Ale ja nie mam rodziców ! .- krzyknęłam biegnąc przed siebie. Po chwili poczułam jak ktoś mnie łapie od tyłu. Zaczęłam krzyczeć lecz to na nic. Poddałam się. Lecz po chwili ujrzałam znajomą mi twarz a mianowicie brunetki.
- Teraz mi nie uciekniesz ! – uśmiechnęła się przytulając od tyłu mojego porywacza.
-Nie! Proszę ja nic nie zrobiłam ! Niech mnie pan puści !- Krzyczałam wierzgając i zanosząc się płaczem .
-Hej, spokojnie nic ci nie zrobię…- uśmiechnął się sadzając mnie przy tym na tylnym siedzeniu samochodu, które wyglądało na drogie.
- Gdzie mnie pan wywozi ? – zapytałam wpatrując się w szybę po której spływała kropla po kropli. No tak Londyn jak to Londyn standardowy deszcz.
- Nigdzie…  przecież mówiłem, że ci nic nie zrobię.- uśmiechnął się.- A ta w  ogóle jak masz na imię  ?
- Naddie … jestem Naddie a pan ? –zapytałam patrząc nie ufnie na człowieka prowadzącego samochód.
- Harry.- zaśmiała się.- Nie znasz mnie ? dopytywał zdziwiony
- Widzę pana pierwszy raz na oczy, a pan się mnie pyta czy ja nie znam… - odparłam znudzona.
- No okay… nie mów do mnie na pan .- uśmiechnął się.- Jestem Harry
- Dobrze Harry…- zaśmiałam się ufnie. Zaufałam mu choć znałam go może z pięć minut.
Po dziecięciu minutach Harry odwiózł tajemniczą brunetkę pod dom . Ja nadal nie załam jej imienia. Po piętnastu byliśmy pod wielkim domem, o ile można ten pałac nazwać domem.
- To…t-to jest twój dom ? – zapytałam spoglądając z otwartą buzią na dom .
- Tak, - uśmiechnął się. – Nie bój się, tam nikt nie gryzie.- Pociągnął mnie za rękę.
- Ale… ale ja nie mogę tam wejść.- odparłam zatrzymując się.
- A to dlaczego ? .- uśmiechnął się szczerze kędzierzawy.
- Bo ja jestem pechowym dzieckiem… ściągam same nieszczęścia .- mówiłam jak nakręcona.
- Co ty mówisz? –zaśmiał się i zaciągnął do domu .
                                                                                      *
- Chłopaki !  Już jestem . Mam niespodziankę ! – krzyknął uradowany
- Marcheeeeewki ! – krzyknął zbiegając z dołu jakiś  chłopak w pasiastej koszuli.
- Nie ? .- zapytałem idiotycznie. – Mam tu naszą małą fankę
- Oooo jaka słodka ile masz latek ? – zapytał słodkim głosikiem Louis
- Siedem …- odpowiedziała oschle mała.
Naddie poszła do salonu, podsunęłam kolana pod brodę i siedziała jak zaczarowana. Louis oznajmił nam, że idzie do Eleanor. Podsunąłem się bliżej małej i zauważyłem, że łza spływa jej po policzku. Chciałem przytulić ją ale się odsunęła.
                                                                                      *
- Muszę już iść …- odrzekłam i zerwałam się na równe nogi.
- Skoro już musisz to cię podwiozę.- powiedział i złapał mnie za rączkę.
- Nie !- krzyknęłam.
- Jest  już późno a ty masz siedem lat ! .- zaczął mi prawić morały.
- Mówiłam, że nie chcę tutaj jechać …- skrzyżowałam ręce na piersi.
- Odwiozę cię do domu . Rodzice się martwią !- wymądrzał się także krzyżując ręce.
-Mówię po raz drugi tego dnia ! N-I-E M-A-M D-O-M-U A-N-I –R-O-D-Z-I-C-Ó-W ! – Krzyknęłam wybiegając z domu. Wybiegł za mną. Trzeba przyznać, że jest bardzo uparty mówiłam mu że muszę iść i nie potrzebuję pomocy. Może i jestem mała ale w życiu przeszłam  więcej niż on.
- Choć … wracamy do domu …- odparł biorąc mnie na ręce. Nie protestowałam.
                                                                         *
Naddie ? Cóż powiedzieć . Bardzo tajemnicze dziecko, bardzo smutne dziecko . Czy to prawda kiedy mówiła, że nie ma domu ani rodziców ? Nie wiem.                                                                                                                          Póki co położyłem ją spać, jest godzina dwudziesta. Postanowiłem pooglądać TV i pomyśleć nad tym wszystkim. Po około godzinie, nie mogąc wytrzymać zadzwoniłem do Melody mojej dziewczyny. Obiecała być za 30 minut. Do tej pory zdążyłem trochę ogarnąć w domu. Słysząc dzwonek do drzwi otworzyłem je .
- Hej kochanie – dała mi buziaka w policzek.- Coś się stało ?
- Nie… właściwie to tak.- powiedziałem siadając obok mojej dziewczyny na sofie.- Pamiętasz tą małą z parku rano ?
- No tak pamiętam .- uśmiechnęła się słodko
- Ona nie ma domu ani rodziców  aktualnie śpi w mojej sypialni…
- Jak…  jak to ? – zapytała zdziwiona .- Przecież może kłamać jesteście sławni, trudni tu o szczerość .
- Mel ona nie może kłamać, czuję to. Rozmawia o tym tak szczerze i z takim bólem …- zwierzyłem się dziewczynie.
- Więc co chcesz zrobić ? – zapytała patrząc mi w oczy
- Nie mam pojęcia … -westchnąłem bezradnie.
- Coś wymyślimy .- pocieszyła mnie.
- Coś musimy .- uśmiechnąłem się po czym wstałem i udałem się do kuchni w celu zrobieniu kolacji. Melody  siedziała na wysepce kuchennej przypatrując się dokładnie każdej mojej czynności . Pochwili zeskoczyła i przytuliła mnie od tyłu .
- Nie denerwuj się tak . Wszystko się jakoś ułoży zobaczysz .- pocieszała mnie wtulając swoją głowę w moje potargane loki .
- Oby … .- westchnąłem . Nie ma co ta dziewczyna znaczyła dla mnie bardzo wiele. Była moim wsparciem w każdej sytuacji. Zjedliśmy kolację wybiła godzina 23 z racji, że było już późno a Melody nie mogła u mnie zostać ponieważ jej miejsce było zajęte przez siedmiolatkę odwiozłem ją do domu. Gdy wróciłem chłopcy już spali. Postanowiłem wziąć prysznic. Wychodząc z łazienki spotkałem Zayn’a.
-Harry, jedno pytanie co to za dziecko ? .- wyszeptał
- To… to jest Naddie.- powiedziałem po cichu.
- Harry skąd masz dziecko ? – zapytał opierając się o ścianę.
- Spotkałem ją z Melody w parku rano na spacerze, płakała przywieźliśmy ją tu . Ona mówi, że nie ma domu ani rodziców. Więc co miałem ją wyrzucić na bruk ?.- zapytałem patrząc na Mulata.
- Nie… no nie dobrze zrobiłeś tylko… co z nią dalej ? .- kontynuował rozmowę.
- Nie wiem Zayn tego jeszcze nie wiem . Idę spać dobranoc.- oznajmiłem po czym wszedłem do mojego pokoju. Na parapecie siedziała smutna dziewczynka trzymająca w ręku coś metalowego.-------- Nie śpisz jeszcze ?- Zapytałem siadając naprzeciwko małej
- Nie… ja rozmawiam z moją mamą.- oznajmiła ściskając mocniej metalowy przedmiot.
- Jak to rozmawiasz z mamą ? –zadziwiłem się dokładnie lustrując każdy minimetr jej ciała.
- Ona jest teraz w niebie… patrzy na nas wiesz ? -  powiedziała śmiertelnie poważnie mała siedmiolatka .
- Tak na pewno… .- uśmiechnąłem się .- Co tam masz ? – wskazałem brodą na rączkę w której trzymała owy przedmiot .
- To… to jest …  zawieszka od mojej mamy to jedyne co mam później .- uśmiechnęła się.- Jak chcesz to może by jutro do niej pójść ucieszy się .- powiedziała spoglądając na mnie nieśmiało.
- Tak penie porozmawiamy.- odparłem. Czyli jednak dziewczynka ma matkę.
Popatrzyliśmy jeszcze chwilę przez okno. Niebo było dziś piękne. Położyliśmy się z Naddie spać , ja myślałem nad tym co wydarzyło się przed chwilą. Co miało znaczyć, że rozmawia z mamą ? Że to jej ostatnia pamiątka ? Nic  nie rozumiem … Jutro z nijaką  mamą porozmawiam . To dziecko ujęło mnie swoją tajemniczością . Dlaczego nie jest taka wesoła jak inne dzieci ? Dlaczego mnie nie poznała ? Dlaczego nie krzyczała na mój widok ? W ogóle nic z tego nie rozumiem . Każde inne dziecko na jej miejscu skakało by z radości a ona ? Śpi, płacze , siedzi na oknie i udaje, że rozmawia z matką . Co  jej ojcem ? To wszystko jest takie skomplikowanie… Myślałem tak dość długo aż zasnąłem.
Zapraszam do czytania mojego kolejnego bloga, który moim zdaniem zapowiada się dosyć ciekawie J Co ukrywa dziewczynka ? Tego dowiecie się czytając dalsze rozdziały J

3 komentarze:

  1. Naprawde świetnie sie zaczyna! Ciekawe co ty tam już u siebie wymyśliłaś za akcje. Nie no naprawde ciesze sie, że trafiłam na ten blog. Mam nadzieje, że niedługo znajde tu drugi rozdział! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie już dodaję drugi rozdział ! :D Będą różne niespodzianki i zagadki. Cieszę się, że ci się podoba !

      Usuń
  2. świetne, naprawdę fajnie się zaczyna. Mam tylko jedno zastrzeżenie, czasami uważaj na literówki, bo zdarza się że słowa są pomieszane ;-) ale poza tym nie mam żadnych zastrzeżeń, rozdział naprawdę świetny, jest wiele blogów o tej tematyce, ale tan się wyróżnia :*

    OdpowiedzUsuń