![]() |
| Pamiątkowa broszka Naddie' i |
![]() |
| Melody dziewczyna Harry'ego |
Naddie to
siedmioletnia dziewczynka o blond
włosach, kocio zielonych oczach i delikatnej aksamitnej choć bladej cerze.
Dziewczynka o bardzo wiotkim i szczuplutkim ciałku. Dziecko, które skrywa masę
tajemnic. Choć ma dopiero siedem lat
przeżyła więcej niż nie jeden człowiek przez całe życie… Naddie marzy o
prawdziwej rodzinie ale to póki co tylko zwykłe marzenie. Tak Naddie jest w
domu dziecka. Zawsze słodka i ułożona dziewczynka dziś wredna i bezczelna.
Sobotni poranek godzina ósma zero zero . Pobudka, śniadanie i spacer z
opiekunem, w tym wypadku Pani Clarisse . Dzieci połączone w pary wychodzą poza
bramy sierocińca. Royal Park godzina dziewiąta czterdzieści siedem . Rówieśnicy
bawiący się na placu zabaw. Jedynie Naddie samotna, smutna dziewczynka pozostała
sama pod wielkim dębem.
Z
perspektywy Naddie:
Znowu to
samo …dlaczego ja nie mogę być taka jak inni ? No cóż zawsze byłam inna.
Siedząc pod „moim” drzewem z , którym się już związałam, a tak w ogóle nazwałam
go Nathan. Podeszła do mnie dziewczyna, lub może właściwiej będzie jeśli nazwę
ją kobietą ? Tak czy inaczej złapała moją kruchą rączkę i spojrzała w oczy.
- Dlaczego
płaczesz malutka ? – zapytała z wyraźną troską w głosie. Strzepnęłam jej ręke z
mojej i rzuciłam lodowate spojrzenie. Szczerze mówiąc ,nawet nie zauważyłam
kiedy łzy spływały mi po policzkach .
- Nie znam
pani.- odburknęłam po czym wbiłam wzrok w ziemię.
-Choć
odprowadzimy cię do domu. – uśmiechnęłam się do mnie ciepło, po czym wyciągnęła
swoją rękę w moim kierunku.
- Ja nie mam
domu…- odparłam z zupełnym spokojem nadal lustrując glebę .
- Jak to nie
masz ? – zdziwiła się brunetka.
-Tak to-
usiadła obok mnie.
- Posłuchaj,
mnie też zdarzały się gorsze chwile… takie , że chciałam uciec z domu, gdzieś
jak najdalej ale wiedz, że rodzice się na pewno martwią…- ciągnęła swój
monolog. Zabolało mnie to jak mówiła o rodzicach .
- Ale ja nie
mam rodziców ! .- krzyknęłam biegnąc przed siebie. Po chwili poczułam jak ktoś
mnie łapie od tyłu. Zaczęłam krzyczeć lecz to na nic. Poddałam się. Lecz po
chwili ujrzałam znajomą mi twarz a mianowicie brunetki.
- Teraz mi
nie uciekniesz ! – uśmiechnęła się przytulając od tyłu mojego porywacza.
-Nie! Proszę
ja nic nie zrobiłam ! Niech mnie pan puści !- Krzyczałam wierzgając i zanosząc
się płaczem .
-Hej,
spokojnie nic ci nie zrobię…- uśmiechnął się sadzając mnie przy tym na tylnym
siedzeniu samochodu, które wyglądało na drogie.
- Gdzie mnie
pan wywozi ? – zapytałam wpatrując się w szybę po której spływała kropla po
kropli. No tak Londyn jak to Londyn standardowy deszcz.
-
Nigdzie… przecież mówiłem, że ci nic nie
zrobię.- uśmiechnął się.- A ta w ogóle
jak masz na imię ?
- Naddie …
jestem Naddie a pan ? –zapytałam patrząc nie ufnie na człowieka prowadzącego
samochód.
- Harry.-
zaśmiała się.- Nie znasz mnie ? dopytywał zdziwiony
- Widzę pana
pierwszy raz na oczy, a pan się mnie pyta czy ja nie znam… - odparłam znudzona.
- No okay…
nie mów do mnie na pan .- uśmiechnął się.- Jestem Harry
- Dobrze Harry…-
zaśmiałam się ufnie. Zaufałam mu choć znałam go może z pięć minut.
Po
dziecięciu minutach Harry odwiózł tajemniczą brunetkę pod dom . Ja nadal nie
załam jej imienia. Po piętnastu byliśmy pod wielkim domem, o ile można ten
pałac nazwać domem.
- To…t-to
jest twój dom ? – zapytałam spoglądając z otwartą buzią na dom .
- Tak, -
uśmiechnął się. – Nie bój się, tam nikt nie gryzie.- Pociągnął mnie za rękę.
- Ale… ale
ja nie mogę tam wejść.- odparłam zatrzymując się.
- A to
dlaczego ? .- uśmiechnął się szczerze kędzierzawy.
- Bo ja
jestem pechowym dzieckiem… ściągam same nieszczęścia .- mówiłam jak nakręcona.
- Co ty
mówisz? –zaśmiał się i zaciągnął do domu .
*
- Chłopaki
! Już jestem . Mam niespodziankę ! –
krzyknął uradowany
-
Marcheeeeewki ! – krzyknął zbiegając z dołu jakiś chłopak w pasiastej koszuli.
- Nie ? .-
zapytałem idiotycznie. – Mam tu naszą małą fankę
- Oooo jaka
słodka ile masz latek ? – zapytał słodkim głosikiem Louis
- Siedem …-
odpowiedziała oschle mała.
Naddie
poszła do salonu, podsunęłam kolana pod brodę i siedziała jak zaczarowana.
Louis oznajmił nam, że idzie do Eleanor. Podsunąłem się bliżej małej i
zauważyłem, że łza spływa jej po policzku. Chciałem przytulić ją ale się
odsunęła.
*
- Muszę już
iść …- odrzekłam i zerwałam się na równe nogi.
- Skoro już
musisz to cię podwiozę.- powiedział i złapał mnie za rączkę.
- Nie !-
krzyknęłam.
- Jest już późno a ty masz siedem lat ! .- zaczął mi
prawić morały.
- Mówiłam,
że nie chcę tutaj jechać …- skrzyżowałam ręce na piersi.
- Odwiozę
cię do domu . Rodzice się martwią !- wymądrzał się także krzyżując ręce.
-Mówię po
raz drugi tego dnia ! N-I-E M-A-M D-O-M-U A-N-I –R-O-D-Z-I-C-Ó-W ! – Krzyknęłam
wybiegając z domu. Wybiegł za mną. Trzeba przyznać, że jest bardzo uparty
mówiłam mu że muszę iść i nie potrzebuję pomocy. Może i jestem mała ale w życiu
przeszłam więcej niż on.
- Choć …
wracamy do domu …- odparł biorąc mnie na ręce. Nie protestowałam.
*
Naddie ? Cóż
powiedzieć . Bardzo tajemnicze dziecko, bardzo smutne dziecko . Czy to prawda
kiedy mówiła, że nie ma domu ani rodziców ? Nie wiem.
Póki co położyłem ją spać, jest godzina dwudziesta. Postanowiłem
pooglądać TV i pomyśleć nad tym wszystkim. Po około godzinie, nie mogąc
wytrzymać zadzwoniłem do Melody mojej dziewczyny. Obiecała być za 30 minut. Do
tej pory zdążyłem trochę ogarnąć w domu. Słysząc dzwonek do drzwi otworzyłem je
.
- Hej
kochanie – dała mi buziaka w policzek.- Coś się stało ?
- Nie…
właściwie to tak.- powiedziałem siadając obok mojej dziewczyny na sofie.-
Pamiętasz tą małą z parku rano ?
- No tak
pamiętam .- uśmiechnęła się słodko
- Ona nie ma
domu ani rodziców aktualnie śpi w mojej
sypialni…
- Jak… jak to ? – zapytała zdziwiona .- Przecież
może kłamać jesteście sławni, trudni tu o szczerość .
- Mel ona
nie może kłamać, czuję to. Rozmawia o tym tak szczerze i z takim bólem …-
zwierzyłem się dziewczynie.
- Więc co
chcesz zrobić ? – zapytała patrząc mi w oczy
- Nie mam
pojęcia … -westchnąłem bezradnie.
- Coś
wymyślimy .- pocieszyła mnie.
- Coś musimy
.- uśmiechnąłem się po czym wstałem i udałem się do kuchni w celu zrobieniu
kolacji. Melody siedziała na wysepce
kuchennej przypatrując się dokładnie każdej mojej czynności . Pochwili
zeskoczyła i przytuliła mnie od tyłu .
- Nie
denerwuj się tak . Wszystko się jakoś ułoży zobaczysz .- pocieszała mnie
wtulając swoją głowę w moje potargane loki .
- Oby … .-
westchnąłem . Nie ma co ta dziewczyna znaczyła dla mnie bardzo wiele. Była moim
wsparciem w każdej sytuacji. Zjedliśmy kolację wybiła godzina 23 z racji, że
było już późno a Melody nie mogła u mnie zostać ponieważ jej miejsce było
zajęte przez siedmiolatkę odwiozłem ją do domu. Gdy wróciłem chłopcy już spali.
Postanowiłem wziąć prysznic. Wychodząc z łazienki spotkałem Zayn’a.
-Harry,
jedno pytanie co to za dziecko ? .- wyszeptał
- To… to
jest Naddie.- powiedziałem po cichu.
- Harry skąd
masz dziecko ? – zapytał opierając się o ścianę.
- Spotkałem
ją z Melody w parku rano na spacerze, płakała przywieźliśmy ją tu . Ona mówi,
że nie ma domu ani rodziców. Więc co miałem ją wyrzucić na bruk ?.- zapytałem
patrząc na Mulata.
- Nie… no
nie dobrze zrobiłeś tylko… co z nią dalej ? .- kontynuował rozmowę.
- Nie wiem
Zayn tego jeszcze nie wiem . Idę spać dobranoc.- oznajmiłem po czym wszedłem do
mojego pokoju. Na parapecie siedziała smutna dziewczynka trzymająca w ręku coś
metalowego.-------- Nie śpisz jeszcze ?- Zapytałem siadając naprzeciwko małej
- Nie… ja
rozmawiam z moją mamą.- oznajmiła ściskając mocniej metalowy przedmiot.
- Jak to
rozmawiasz z mamą ? –zadziwiłem się dokładnie lustrując każdy minimetr jej
ciała.
- Ona jest
teraz w niebie… patrzy na nas wiesz ? -
powiedziała śmiertelnie poważnie mała siedmiolatka .
- Tak na
pewno… .- uśmiechnąłem się .- Co tam masz ? – wskazałem brodą na rączkę w
której trzymała owy przedmiot .
- To… to
jest … zawieszka od mojej mamy to jedyne
co mam później .- uśmiechnęła się.- Jak chcesz to może by jutro do niej pójść
ucieszy się .- powiedziała spoglądając na mnie nieśmiało.
- Tak penie
porozmawiamy.- odparłem. Czyli jednak dziewczynka ma matkę.
Popatrzyliśmy jeszcze chwilę przez okno. Niebo było
dziś piękne. Położyliśmy się z Naddie spać , ja myślałem nad tym co wydarzyło się
przed chwilą. Co miało znaczyć, że rozmawia z mamą ? Że to jej ostatnia
pamiątka ? Nic nie rozumiem … Jutro z
nijaką mamą porozmawiam . To dziecko
ujęło mnie swoją tajemniczością . Dlaczego nie jest taka wesoła jak inne dzieci
? Dlaczego mnie nie poznała ? Dlaczego nie krzyczała na mój widok ? W ogóle nic
z tego nie rozumiem . Każde inne dziecko na jej miejscu skakało by z radości a
ona ? Śpi, płacze , siedzi na oknie i udaje, że rozmawia z matką . Co jej ojcem ? To wszystko jest takie
skomplikowanie… Myślałem tak dość długo aż zasnąłem.
Zapraszam do
czytania mojego kolejnego bloga, który moim zdaniem zapowiada się dosyć
ciekawie J Co ukrywa dziewczynka ? Tego
dowiecie się czytając dalsze rozdziały J


Naprawde świetnie sie zaczyna! Ciekawe co ty tam już u siebie wymyśliłaś za akcje. Nie no naprawde ciesze sie, że trafiłam na ten blog. Mam nadzieje, że niedługo znajde tu drugi rozdział! :*
OdpowiedzUsuńNo pewnie już dodaję drugi rozdział ! :D Będą różne niespodzianki i zagadki. Cieszę się, że ci się podoba !
Usuńświetne, naprawdę fajnie się zaczyna. Mam tylko jedno zastrzeżenie, czasami uważaj na literówki, bo zdarza się że słowa są pomieszane ;-) ale poza tym nie mam żadnych zastrzeżeń, rozdział naprawdę świetny, jest wiele blogów o tej tematyce, ale tan się wyróżnia :*
OdpowiedzUsuń